Odkąd pamiętam chciałem duży samochód, taki w którym można wygodnie spać. Najpierw myślałem o kamperze. Jednak marzenia swoje a życie swoje… zatem długi czas duże auto pozostawało tylko w sferze życzeń.
Życie tak się jednak poukładało, że przez kilkadziesiąt miesięcy miałem okazję żyć w busie – tak dosłownie żyć. Pracowałem jako busiarz. Najpierw jeździłem Boxerem z kurnikiem, potem Masterką w twincabie, aż w końcu znów wylądowałem w kurniku. Ten czas i przejechane blisko 200 tys. km pomogło mi zweryfikować moje podejście do dużego auta.
Doszedłem do wniosku, że kamper to jednak nie moja bajka. Pierwsze to cena. Drugie to gabaryty i funkcjonalność. Fakt, mieszka się wygodnie jednak trudno używać go jako samochodu miejskiego i codziennego. Poza tym rzuca się w oczy i nie wszędzie wolno zaparkować. Kilka razy byłem świadkiem jak kampery były przeganiane ze zwykłych parkingów.
Będzie bus. Tylko jaki? Pierwszym pomysłem była blaszanka z zabudową mieszkalną. Ale tutaj znów pojawił się problem funkcjonalności. Zatem co? Wtedy pierwszy raz zobaczyłem wnętrze Multivana z rozkładaną kanapą. To było to. Zwykły osobowy bus z możliwością spania.
Decyzja zapadła. Volkswagen Transporter T4 Multivan, jednak trochę zmodyfikowany pod moje potrzeby.
Przede wszystkim powierzchnia bagażowa. Rozkładana kanapa to mniejszy bagażnik. Zatem naturalnym rozwiązaniem wydawał mi się boks dachowy. Przegląd internetu i wybrałem dużą, 550 litrową skrzynię z włoskiej Modula Case System. Wymiary fajne, jakość dobra a cena jeszcze rozsądna w stosunku do bardziej znanych producentów.
Moja teczwórka nie ma relingów więc potrzebny był bagażnik i belki dachowe. Kupiłem najpierw 2 sztuki jednak niebawem musiałem dokupić trzecią, ale o tym później.
Bagażnik to hiszpański Cruz Cargo XPro o belkach przekroju 35×35 mm. W przypadku rocznika mojego auta nie mam wielkiego wyboru więc kupiłem co było. Na ten moment nie mam na co narzekać.
Skrzynia jest długa na dwa metry, uchwyty regulowane w przedziale od 80 do 120 cm. Po co zatem 3 belka dachowa?
Wymyśliłem sobie markizę montowaną na bagażniku. Nie w kasecie przykręcanej do karoserii jak w przypadku rozwiązań Thule czy Fiamma tylko w pokrowcu montowanym właśnie do bagażnika. Ma ona dwa zasadnicze atuty. Cena i brak dziur w karoserii. Takie markizy sprzedaje bielska Cortima. Latem zapewne będę mógł coś więcej powiedzieć na ten tamat ponieważ na razie nie było jeszcze okazji sprawdzić jej praktycznie w terenie. Adapter z pokrowcem jest długi na 260 cm, natomiast sama markiza ma 245 cm na 212 cm.
Zostały jeszcze rowery. Głównie będę potrzebował zabrać dwa ale zdarza się, że jeździmy w trójkę.
Mam hak, mam również bagażnik rowerowy na hak do osobówki, jednak po zamontowaniu tego bagażnika nie otworzę klapy z tyłu. Wiem, że istnieją adaptery przedłużające do haka jednak dość szybko stwierdziłem, że nie będę kombinował i kupiłem dedykowany bagażnik na klapę z Fiammy. Przy okazji montażu bagażnika rowerowego okazało się wprawdzie, że muszę również wymienić sprężyny gazowe w klapie, ale nie jest to ani skomplikowane, ani drogie. Oryginalne były o sile 830N i klapa zamykała się samoczynnie pod ciężarem bagażnika. Pewnie dlatego, że sprężyny miały już blisko 24 lata ale było to dość uciążliwe. Wprawdzie daliśmy radę objechać w ten sposób jedną trasę, ale zaraz po powrocie zamówiłem nowe o sile 910N. 10 minut roboty i klapa trzyma się sama 🙂