Niespodziewanie nadszedł lipiec. Ania już wcześniej zaplanowała urlop, Tymek ma wakacje więc najwyższy czas pakować auto. Mamy dwa tygodnie czasu. Plan na ten moment jest prosty. Dojechać do Włoch, najlepiej w okolice Wenecji, potem zahaczyć o Lazurowe Wybrzeże i wrócić przez Alpy do domu.
Czasu nie mamy zbyt wiele więc Czechy i Austrię chcemy przejechać autostradami bez zwiedzania. Na Czechy wykupiłem winietę całoroczną (1500Kč) a na Austrię dwumiesięczną (28,20€). Tańsza opcja to 10 dni, ale planujemy wracać również przez Austrię więc dla nas to trochę za krótko.
Jedziemy do Włoch.
Wyjechaliśmy w niedzielę. Kierunek Cieszyn, Brno, Wiedeń, Graz i Villach gdzie na Shellu w Arnoldstein, tuż przed granicą włoską zaplanowałem tankowanie. To około 730 km od Bielska. Jeździłem tą drogą dziesiątki razy i rutyna niestety mnie zjadła. Zawsze tankowałem paliwo w Austrii bo było o około 20-30 eurocentów tańsze niż we Włoszech. Oczywiście wiedziałem, że od czasu konfliktu na Ukrainie będzie drożej niż rok wcześniej, ale naiwnie założyłem, że w Austrii nadal będzie taniej niż u sąsiada. Niestety nie. Austria – 2,10€, Włochy – 1,95€. Oczywiście poza autostradami.
Granicę minęliśmy około 2 w nocy i do Wenecji pozostało nam 230 km. To około 2,5 godz. jazdy autostradą ale już 4 godz. landem. Podjęliśmy decyzję, że jednak pojedziemy autostradą i prześpimy się na parkingu gdzieś przed Wenecją. 217 kilometrowy odcinek autostrady we Włoszech to koszt 18,20€.