Jest piątek, 18 marca i widok za oknem potwierdza to co zapowiadały prognozy pogody.
Ma być słonecznie cały weekend, zatem po południu pakujemy auto. Pierwszy nocleg chcemy zrobić w Zalipiu potem Sandomierz i może Kazimierz. Ruszamy przez Kozy, Kraków potem Tarnów.
Do Zalipia dojechaliśmy już późnym wieczorem. Nocleg kolejny raz wybraliśmy z Park4Night. Spokojne miejsce pomiędzy budynkiem Domu Malarek a szkołą. W piątek wieczorem, końcem zimy nie było tam najmniejszego ruchu. Dom Malarek niestety zamknięty jest przez cały weekend.
Sobota jest słoneczna ale jednak dość mroźna. Spacer po Zalipiu to +/- 5 km, przy czym warto udać się do Zagrody Felicji Curyłowej czyli filii Muzeum Etnograficznego w Tarnowie. Bilet kosztuje kilka złotych a domki są urocze
Chcieliśy obejrzeć jeszcze miejscowy kościół ale trafiliśy na odpust i mszę.
Jeszcze przed południem ruszyliśmy w kierunku Sandomierza. Na nocleg wybraliśmy miejscówkę koło mostu na Wiśle. Dziki i ogromny plac nad rzeką ze wspaniałym widokiem na Sandomierz nocą.
Spacer po Sandomierzu w naszym przypadku to niespełna 9 km, zaczęliśmy od Bramy Opatowskiej, potem spacer po Rynku i Podziemna Trasa Turystyczna. Po obiedzie Wąwóz lessowy Królowej Jadwigi i powrót drugą częścią miasta do samochodu. Stare miasto Sandomierza robi świetne wrażenie, jest piękne i urocze. Często przypominało mi rodzinne Bielsko. Natomiast bardzo roczarowany jestem lochami sandomierskimi. Trasa biletowana, co nie jest problemem – rozumiem, że miasto chce zarabiać na atrakcjach, ale przewodnik nudny i bez jaj a poza tym szybko i tłoczno. Grupa była tak liczna, że nie mieściliśmy się wszyscy w jednej piwnicy a samodzielnie spacerować nie wolno. Ogólnie jestem na nie – szczególnie, że większość trasy to odnowione i przeprojektowane w latach siedemdziesiątych podziemia nie mające wiele wspólnego z historycznymi lochami. Podobnie rozwiązane było zwiedzanie podziemi projektu Riese w Osówce i Walimiu – ale tam przewodnik robił dobrą robotę…
Trochę zmęczeni całym dniem wieczorem zaparkowaliśmy tuż nad brzegiem Wisły. Jeszcze przed świtem zaczęli pojawiać się wędkarze, ale i tak miejsce jest fajne nawet na dłuższy pobyt. Warunkiem jest brak opadów. Cały teren to wysokie trawy i błoto. Błoto jest dosłownie wszędzie.
W niedzielę wybraliśmy się w Góry Pieprzowe. Podjechaliśmy samochodem na maleńki parking na końcu ulicy Błonie. Są dwa miejsca parkingowe w okolicy Gór Pieprzowych i jak się okazało wybraliśmy to ciekawsze Z parkingu jest około 2 km podejścia pod szczyt góry gdzie szlak wiedzie zboczem, na którym jest największe dzikie rosarium w Europie. Podejście jest krótkie ale wbrew pozorom wcale nie najłatwiejsze. Na szczycie jest punkt widokowy i kilka ławeczek, jak również ten drugi parking w okolicy Parking należy do zlokalizowanej tutaj restauracji i początkiem marca wjazd był jeszcze zamknięty.
Po zejściu zdecydowaliśmy, że dzisiaj jednak odpuszczamy Kazimierz. Po drodze odwiedzimy jeszcze Zamek Krzyżtopór w Ujeździe i wracamy do domu.
To była dobra decyzja. Zamek robi ogromne wrażenie i zdecydowanie warto tam się wybrać, szczególnie, że jakieś 500 m od zamku jest całkiem przyjemny, dziki parking ze wspaniałym widokiem na zamek. Tym razem tylko wypiliśmy tutaj kawę, ale na stówę kiedyś wrócimy na nocleg.