Nawiązując do corocznej tradycji wybraliśmy się nad Goczałki…
Wicieczka jak zwykle przyjemna chociaż pogoda zrobiła nam psikusa i ostatnie 15 km uciekaliśmy przed deszczem.
Nawiązując do corocznej tradycji wybraliśmy się nad Goczałki…
Wicieczka jak zwykle przyjemna chociaż pogoda zrobiła nam psikusa i ostatnie 15 km uciekaliśmy przed deszczem.
Korzystając ze znakomitej pogody na przełomie października i listopada wybraliśmy się na granicę Gorców i Pienin. Świetną miejscówkę ze wspaniałym widokiem na jezioro oraz Tatry jak zwykle znaleźliśmy za pomocą aplikacji Park4Night. Jedynie Google miał trochę problemów ze znalezieniem właściwej (istniejącej) drogi dojazdowej jednak po kilku korektach udało się dotrzeć na miejsce.
Po śniadaniu podjechaliśmy na parking w Sromowcach i już na rowerach ruszyliśmy wokół jeziora Czorsztyńskiego, trudniejszym wariantem trasy Velo Czorsztyn. To niespełna 40 kilometrowa pętelka przez Przełęcz Osice.
Znaczna część trasy (właściwie cały odcinek w wersji łatwiejszej) poprowadzona jest ścieżką rowerową lub drogami o znikomym ruchu. Decydując się na przejazd przez przełęcz wjeżdzamy dopiero na bardziej ruchliwą drogę.
by Darek
Przez noc udało się dojechać w pobliże Miluzy (koszt francuskiej autostrady z Lionu do granicy to około 20€). Kilka godzin szybkiego snu na parkingu przy autostradzie i z samego rana ruszyliśmy nad jezioro Bodeńskie. Około 13 dotarliśmy na miejsce. Na kilku kempingach nie było miejsc. Dopiero w Hagnau am Bodensee znaleźliśmy miejsce na nocleg z plażą przy jeziorze (www.camping-kirchberg.de). Po kąpieli w Adriatyku, Morzu Liguryjskim, francuskim basenie przyszła kolej na niemiecko-austriacko-szwajcarskie jezioro 🙂